Czytam, pracuję, szkoda, ze taka paskudna pogoda, bo wieczorne spacery z synem po śniegu (choćby i w poszukiwaniu pokemonów) są fajne. A jak mam błoto we wsi i konieczność mysia buciorów to mi się odechciewa.
Wieczorem wpadłam po teściową do szpitala. Teść je coraz mniej, wczoraj szukał noża, by ze sobą skończyć, ale jak dziś dostał ataku duszności to błagał pielęgniarki, żeby go ratowały......
8 grudnia (w sumie to dzięki postowi Dominy na FB) przypomniało mi się o godzinie łaski. Od wielu dni chodziliśmy wokół teścia jak koło jajka z niepewnością czy się wyspowiada, pojedna z Bogiem czy będzie szedł w zaparte (przed pogrzebem ksiądz lubi miec kwit). Post Dominy pojawił się o 11.51 ( u mnie). Prosiłam tylko o jedno.... Stanęłam jak wryta gdy przed 13.tą pojawił się małż i orzekł "wiesz, tata umówił się na jutro na rozmowę z księdzem". Tak expressowego wysłuchania to ja jeszcze nie miałam ;-)